Wiedziałam, że chodzi o „uszczuplenie produkcji”, o optymalizacje, wydłużenie procesów produkcji kosztem czasu poświęconego na czynności dodatkowe. A jak to zrobić? Przecież doskonale znałam swoje procesy, wszystkie czasy czynności okołoprodukcyjnych zostały dokładnie opisane w instrukcjach oddziałowych, przecież w farmacji nie można niczego „skracać” – każdy proces musi zostać zwalidowany i potwierdzony badaniami, więc co my tak naprawdę możemy zoptymalizować? Z jednej strony czułam ogromną ciekawość i chęć nauczenia się czegoś nowego – zawsze lubiłam się rozwijać i zdobywać nowe kompetencje, a z drugiej strony obawy, czy rzeczywiście uda się coś zoptymalizować, przynieść jakiś realny zysk firmie? To nastawienie na uzyskanie korzyści dla firmy w czasie trwania całego projektu stało się dla mnie głównym celem, jak się po latach okazało – nie do końca o to chodziło. Z perspektywy czasu wiem, że najważniejszą wartością tego doświadczenia była zmiana mojego sposobu myślenia – nie tylko jako kierownika, ale jako człowieka.
REKLAMA
Pierwszy krok do zmian
No i stało się, pierwsze warsztaty, wyjazd poza miasto i sympatyczna atmosfera. Na początku było bardzo zagadkowo, trener obiecywał, że na pewno nudzić się nie będziemy. Rzeczywiście – na warsztatach mogliśmy się skupić na naszej firmie, zaczęliśmy głośno mówić, jakie mamy problemy, gdzie widzimy potencjał do rozwoju, co byśmy chcieli poprawić. Pierwsze nasze takie spotkanie, wyszliśmy ze swoich działów „silosów” i zaczęliśmy wspólną dyskusję. Wspólne ćwiczenia, które były zwieńczeniem naszych refleksji, dały nam poczucie, że jeszcze dużo pracy przed nami…
To właśnie wtedy po raz pierwszy dostrzegłam, jak ważna w procesie zmian jest szc...

.gif)