Szukamy skrótów, streszczeń, a coraz częściej memów (nie zawsze mądrych) tylko po to, by przekaz, jaki niesie ze sobą słowo, był zrozumiały, by dane, które możemy wyczytać z medialnego – słownego świata, zostały przez nas zapamiętane. Ciekawe, tak na marginesie, że łacińskie słowo logos i dzisiejsze popularne logi (na stronach WWW, social mediach czy komunikatorach) mają wspólną podstawę słowotwórczą. Skoro tyle danych otacza nas w codziennym życiu, to tak samo (lub nawet bardziej) przesycona jest sytuacja w naszych firmach. Myśląc „militarnie” za Kiplingiem – zadaję sobie pytanie, dlaczego tego oręża nie wykorzystujemy wystarczająco dobrze w naszych zakładach produkcyjnych? Potrafimy oczywiście pięknie mówić i używać słów do komunikacji (pozdrawiam wszystkich dyrektorów, prezesów czy członków zarządu – coś o tym wiem z własnego doświadczenia), ale już słowa zapisane na naszych twardych dyskach, serwerach czy chmurach cieszą nas tylko dlatego, że są, że je mamy. Skąd bierze się niewykorzystany potencjał danych w naszych firmach i co można z tym zrobić?
Dane, Fakty, Liczby – często to MIT
Gdy zaczynałem moją przygodę w pracy w zakładach przemysłowych, często słyszałem w różnych językach, że najważniejsze są dan...