Pracuję w branży motoryzacyjnej od prawie półtorej dekady, a mentalnie jestem w niej już chyba cztery. Widzę w autach połączenie piękna oraz wyrafinowanej (bardziej lub mniej) techniki. Oglądam się za nimi do dziś. Wszyscy podziwiamy włoskie auta za piękno, francuskie za innowacyjność i odwagę decyzji, a niemieckie za niezawodność. Jeszcze kilka lat temu nasz lokalny europejski rynek postrzegaliśmy jako coś wyrafinowanego i lepszego od reszty świata. Amerykańska motoryzacja, oczywiście była ciekawa, ale myśleliśmy o niej raczej jako o autach dla pasjonatów, bo z jakością bywało różnie. Wschód świata (poza Japonią) pod kątem motoryzacyjnym nie istniał, a chińskie lub koreańskie to były dobre rowery i telewizory, ale głównie pod kątem stosunku ceny do jakości. Jednak czy potrwa to jeszcze długo? Czy na horyzoncie nie pokazują się ciemne chmury dla europejskiego rynku motoryzacyjnego? A jeśli tak, to dlaczego i co z tym zrobić? Jakie są zagrożenia?
REKLAMA
Co dalej?
Wszyscy widzą, że coś się dzieje, że są jakieś przetasowania na rynku, ogromne firmy łapią zadyszkę. Co rusz widzimy wielkie nagłówki krzyczące – „Koniec! Będą zwolnienia! Fabryki upadają!”. A z drugiej strony chińscy giganci planują duże inwestycje w krajach Unii Europejskiej. Myślę, że każdy z nas zna kogoś, kto pośrednio lub bezpośrednio pracuje w branży motoryzacyjnej. W Polsce branża automotive odpowiada za ok. 8% PKB (dla porównania całe rolnictwo to ok. 2,3%) oraz daje pracę ok. 9% wszystkich zatrudnionych w przemyśle. Jeśli dodamy do tego eksport – ponad 220 mld PLN, to można napisać, że to nasza główna gałąź reprezentująca nas za granicą. Pierwszy kwartał 2025 roku w eksporcie dla branży automotive w Polsce był o ok. 20% niższy niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Docelowym miejscem eksportu w większości jest nasz zachodni sąsiad – Niemcy. Mając na uwadze powyższe dane, nie możemy stać z boku i czekać. Co więc robić? Uważam, że analizując ten p...